35035375201_1a3a4d5046_o

5 rzeczy, które warto zobaczyć w Maroko

Autor: Agnieszka

Maroko to duży i bardzo zróżnicowany kraj. Każde miasto stanowi oddzielny świat: wyróżnia się historią, architekturą czy charakterystycznymi atrakcjami, o czym pisałam ostatnio. Jest jednak 5 rzeczy, które warto zobaczyć, niezależnie czy na wyprawę wybieramy się do Tangeru, Fezu czy Marrakeszu.

Ksary i kasby

Dzisiaj obu tych pojęć używa się zamiennie, co nie do końca jest słuszne. Ksary były warownymi i samowystarczalnymi osadami: w wysokich murach mieściły się liczne domy, a często także łaźnie, meczety i miejsca targowe. Kasbami natomiast nazywano warownie w rozumieniu pojedynczego – choć czasem bardzo rozbudowanego – budynku. Często zamieszkiwane były one przez rody panujące lub lokalnych watażków.

Ksary i kasby występują przede wszystkim w południowej części Maroka i są spuścizną wojowniczej przeszłości berberyjskich plemion. Wznoszono je z gliny, dlatego ulewne deszcze stanowią dla nich zagrożenie. Na szczęście im bliżej Sahary, tym bardziej suchy klimat.

Niektóre warownie obecnie podupadły i przypominają ruiny, inne przyciągają turystów z całego świata. Większość z nich jest już opuszczona, choć w najsłynniejszym ksarze i karawanseraju, Ait Bin Haddou, wciąż mieszka kilka rodzin.

Co ciekawe, ksary i kasby widział prawie każdy z nas dzięki magii szklanego ekranu. Berberyjskie twierdze stanowią łakomy kąsek dla producentów filmów i seriali. Dzięki temu zresztą w południowym Maroku wyrosła kinematograficzna potęga, czyli Ouarzazate.

Ait Bin Haddou

Suk

Można je znaleźć w każdym mieście: targowisko, czyli suk (fr. souk). W miasteczkach zwykle odbywa się raz w tygodniu, w wyznaczony dzień. W metropoliach, jak Marrakesz, handel nie zamiera właściwie nigdy. Naganiacze do późnej nocy wabią turystów obietnicą egzotycznych dóbr. Tutaj bowiem znaleźć można wszystko: ceramikę i drewno, odzież i galanterię skórzaną, biżuterię i broń. Są stragany z dywanami i berberyjskimi szalami, są tzw. apteki, czyli sklepiki z przyprawami i kosmetykami. Niezwykłą popularnością cieszą się lampy i kosze. Do tego dochodzą różne pamiątki z podróży: pocztówki, magnesy, breloki.

Suk to miejsce magiczne, gdzie każdy może spróbować swoich sił w sztuce negocjacji. Zwykle wszystko zaczyna się od niewinnego pytania o cenę. Kwota podana przez handlarza jest znacznie zawyżona, dlatego wychodzimy z własną kontrofertą. Trwa to tak długo, aż uda się – lub nie – uzyskać kompromis.

Berberowie – podobnie jak Arabowie – wierzą, że wartość rzeczy jest względna. Bardziej obrazowo mówiąc: szal, który jest przedmiotem transakcji, jest wart dokładnie tyle, ile kupiec zgodzi się za niego zapłacić i jednocześnie za ile sprzedawca jest gotów go odstąpić. To w pewnym sensie układ idealny – z zakupów zadowolone są obie strony, inaczej nigdy nie doszłoby do wymiany.

W praktyce – zwłaszcza w Marrakeszu – turyści zdecydowanie przepłacają. Część z nich jest zbyt niecierpliwa, aby skutecznie się targować, inni wstydzą się spróbować. Znacznie lepsze ceny można otrzymać w miejscach rzadziej odwiedzanych. Przy okazji napotyka się na zupełnie inną kulturę negocjowania. Tam, gdzie czas płynie wolniej, handlarz zaprasza potencjalnego kupca na zaplecze sklepu, sadza za stołem, częstuje miętową herbatą. Zwykle się opłaca 🙂

Suk w Marrakeszu

Meczet

Maroko od meczetów jest gęste. W każdej, nawet najbardziej zapomnianej wiosce na pograniczu Sahary, znajduje się meczet. Zwykle jest to niewielki budynek z małą wieżyczką, czyli minaretem.

Do zwykłych meczetów wchodzić niewiernym – a zwłaszcza kobietom – pod żadnym pozorem nie wolno. Co więcej, jest zakaz ich fotografowania z zewnątrz. Warto o tym pamiętać, bo miejscowe służby zwracają na to uwagę.

Oprócz tych małych meczetów są jednak także meczety piękne, monumentalne. Najpiękniejszy spośród nich to ten wybudowany przez Hassana II w Casablance. Dosłownie wyłania się z fal oceanu. W sali modlitewnej mieści się 20 tysięcy osób, a na dziedzińcu – dalsze 80 tysięcy (są na świecie tylko 2 większe meczety). Minaret wznosi się na wysokość 210 metrów – jest to tym samym najwyższy minaret na świecie i zarazem najwyższa budowla w Maroku.

Meczet Hassana II jest także jedynym meczetem w Maroku, który można zwiedzać od środka. Stanowi gratkę dla amatorów architektury sakralnej, ale nie uważam, że stanowi „must see” dla każdego. Zamiast tego być może warto zatrzymać się w przydrożnej wiosce, usiąść w cieniu małego, odrapanego meczetu i napić się z Berberami herbaty.

Typowy dla Maroka minaret na planie czworobocznym

Pustynia

Sahara nie ma wyraźnej granicy. Zerodowane zbocza Antyatlasu niepostrzeżenie zamieniają się w suchy, kamienisty płaskowyż. Niewiele jest tu wydm i żółtego piasku. Tak wygląda jednak prawdziwa pustynia.

Amatorzy filmowych widoków mogą odwiedzić Merzougę położoną w paśmie ruchomych, piaszczystych wydm. Wśród nich znajduje się Erg Chebbi, czyli najwyższa taka wydma w Maroku. Co ciekawe, piasek zmienia tu kolor zależnie od pory dnia.

Można też wybrać kierunek południowy. Dawny szlak do Timbuktu jest dziś zamknięty (nie wolno przekraczać granicy lądowej z Algierią), ale ostatnia oaza po tej stronie pustyni wciąż istnieje. To M’Hamid El Ghizlane. W jej pobliżu również znajduje się kilka pasm piaszczystych wydm, ale królują kamienie. To tu mieszkają ostatni nomadowie.

Pustynia jest jednocześnie pełna życia. Pojawiają się kaktusy, karłowate drzewa arganowe i inne pustynne rośliny. Ze zwierząt przede wszystkim można spotkać skorpiony i wielbłądy (te ostatnie są dziś zwierzętami hodowlanymi, często należą do obozujących w pobliżu nomadów). Raz na kilka lat pada deszcz.

Panują tu cisza i spokój. W nocy widać doskonale Drogę Mleczną na niebie.  Wszystko jest takie jak dziesiątki lat temu.

Berberyjskie obozowisko na Saharze

Spółdzielnie arganowe

Spółdzielnie arganowe (zwane przez miejscowych też kooperatywami) rozsiane są po wielu częściach Maroka, ale te największe i najprężniej działające znaleźć można przede wszystkim w okolicach Essaouiry.

Kilka miesięcy temu opisywałam dokładnie proces wytwarzania oleju arganowego. W spółdzielniach można obejrzeć poszczególne kroki na żywo, a także skosztować świeżej pasty arganowej (amlou), miodu arganowego czy po prostu oleju. Pod koniec zwiedzania zazwyczaj znajduje się sklepik, gdzie wszystkie te dobra z lokalnej produkcji można nabyć. Ceny są wielokrotnie wyższe niż w aptekach z suku, ale nieporównywalnie lepsza jest też jakość tych produktów.

Najbardziej wyjątkową cechą spółdzielni jest jednak społeczność. Zgodnie z tradycją, wytwarzaniem oleju arganowego zajmują się tylko kobiety. Stworzenie spółdzielni pozwoliło im uniezależnić się finansowo od mężczyzn, zabezpieczyć siebie i swoje dzieci. Najstarsza spółdzielnia w okolicy Essaouiry powstała wręcz po to, aby rozwódki i wdowy miały gdzie mieszkać i pracować. Wspierają się na co dzień i układają sobie wspólnie życie w niełatwych warunkach muzułmańskiego kraju.

Wytwarzanie oleju arganowego